środa, 7 lipca 2010

Wytrwałość w terapii współuzależnienia

Myślałam, że uda mi się wyjść ze spotkania bez słowa, ale Agnieszka sprytnie zatrzymała mnie pytając:
- Małgosiu, z jakimi uczuciami wychodzisz ze spotkania?

Chciałabym zachęcić tych rodziców, którzy są po raz pierwszy, albo byli dopiero kilka razy, żeby systematycznie przychodzili na spotkania.
Pamiętam siebie na początku, jak ze spotkania na spotkanie miałam coraz większe oczy, ze strachu. Ale przychodziłam, słuchałam, uczyłam się i po woli wprowadzałam to, na co się zdecydowałam w czyn. Każda rodzina ma swoją własną drogę do przebycia. Nie ma uniwersalnej drogi wychodzenia z uzależnienia i współuzależnienia. To są indywidualne wybory, które wypracowujemy sami, korzystając z doświadczeń innych rodziców. Na spotkania przychodziłam po "narzędzia" i instrukcję obsługi. Jak je wykorzystałam i że w ogóle wzięłam się do pracy, zależało już tylko ode mnie.
A efekty są. Dzisiaj, na przykład, przygotowaliśmy z synem wspólnie obiad. Syn zgrabnie połączył dwa przepisy i wyszło całkiem nowe, lekkie danie na upalny dzień. Przed wyjściem żartowałam, że nie otworzę ust na grupie, bo do sosu dodałam dużo czosnku ;-) Gdyby nie Agnieszka, prawie by mi się udało.

W drodze powrotnej do domu myślałam o tym, jak ważna jest wytrwałość w działaniu, której w moim przypadku towarzyszyła również wytrwałość próśb do Najwyższego.

Lamentacje Jeremiasza
Prośby wysłuchane

Wzywałem imienia Twego, o Panie,
z przepastnej jamy,
słyszałeś mój krzyk: "Nie zatykaj uszu na moją prośbę!"
Zbliżyłeś się w dniu, gdy Cię wzywałem,
rzekłeś – "Nie bój się"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz