środa, 17 lutego 2010

Grupa wsparcia współuzależnionych - od kuchni

Nie najlepiej się czuję, nie dam rady iść na grupę. Jak to nie można być niczego pewnym na 100%. Przed południem miałam już gotowy plan: odebrać moje pierwsze okulary z salonu optycznego, zamówioną książkę w EMPiK-u i spotkać się na grupie z dawno niewidzianą koleżanką. A wyszło na to, że przeleżałam cały wieczór w łóżku.
Już się cieszyłam na te nasze nieoficjalne pogaduchy w "kuluarach". Bo na grupie są pewne zasady, między innymi taka, że kiedy jedna osoba mówi, to reszta słucha. Więc, żeby sobie pogadać na luźne tematy, niekoniecznie związane z uzależnieniem i nie przeszkadzać innym, spotykamy się w kuchni, przy parzeniu kawy, czy herbaty. Czasem ktoś przyniesie coś słodkiego i w kuchni przygotowujemy to do podania na stoliki. Ostatnio był pyszny sernik, który przyniosła babcia chorego chłopca.
Może dzisiaj na coś smakowitego "załapie się" mój mąż, bo postanowił wybrać się na potkanie po dłuższej przerwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz