Każdy rodzic inaczej radzi sobie z poczuciem winy, ale chyba każdego ono dopada. Można wyrzucać sobie, że za mało... albo, że za dużo... że nie w porę... a niektórzy, ze mną włącznie, lecą po całości i przyznają sobie Oskara za całokształt tfu...rczości ;-)
Tym, którzy są dla siebie bardziej wyrozumiali, jest łatwiej, bo nie tracą energii na rozpamiętywanie przeszłości, której i tak nie można już zmienić.
Na grupie jakoś nie wyrywałam się do odpowiedzi, jak to jest z moim poczuciem winy, a w dyskusji skupiliśmy się na pomocy rodzicom w bardzo trudnej sytuacji. Gdybym zabrała głos, powiedziałabym, że z mojego poczucia winy staram się wyciągnąć coś pozytywnego - robiłam błędy, ale nie muszę ich już więcej powtarzać.