czwartek, 26 maja 2011

Do Mamy współuzależnionej


Kochana Mamo,

w Dniu Twojego Święta, życzę Ci spełnienia pragnień, w tym, tego najważniejszego – zdrowia dla Twojego dziecka.
Nie zapominaj także o sobie, dbaj o zdrowie, swoją równowagę psychiczną i duchową. Ucz się kochać mądrą miłością, której Twoje dziecko potrzebuje, aby dobrze żyć. Ono naprawdę chce widzieć Cię uśmiechniętą, radosną i pełną nadziei.
Tego wszystkiego Ci życzę,

magoch

środa, 18 maja 2011

Narkomania - fazy uzależnienia

Agnieszka przeczytała nam historię Grzegorza, chłopaka pogrążającego się w narkomanii. Ta opowieść do złudzenia przypomina perypetie większości naszych dzieci wchodzących w uzależnienie.

Najczęściej nasi synowie i córki zaczynają eksperymentować z marihuaną. Ich koledzy, którzy palą trawkę są tacy wyluzowani i rozbawieni, że wydają się nie mieć żadnych zmartwień. W domu zaś – zabiegani i nerwowi rodzice, interesujący się jedynie wynikami w nauce swoich pociech. Dla wielu zagubionych dzieciaków wybór jest prosty.

Po eksperymentach z marihuaną, kiedy przełamane są pierwsze lody, młodzi poznają działanie innych narkotyków i zaczynają czerpać przyjemność z odurzania się. Wchodzą coraz głębiej w uzależnienie, bo biorą coraz częściej, więcej i coraz silniejsze środki. Wkrótce zaczynają ponosić pierwsze, bolesne straty: zawalona szkoła, awantury w domu, kradzieże i konflikty z prawem, problemy ze zdrowiem.

Potem jest tylko gorzej. Narkotyki potrzebne są już nie po to, żeby było im wesoło i ciekawie, ale po to, żeby mogli w miarę normalnie funkcjonować. Historia uzależnionego chłopca nie kończy się optymistycznie – Grzegorz umiera.
Chociaż to fikcyjna opowieść, często jej smutne zakończenie okazuje się jak najbardziej prawdziwe.

środa, 11 maja 2011

Współuzależnienie - ćwiczenie asertywności na grupie wsparcia

Cały czas pracujemy nad naszą asertywnością. Dzisiaj na początek krótka "kartkówka" zarządzona przez prowadzącego zajęcia edukacyjne. Na kartce mamy wypisać kilka sytuacji, w których zostaliśmy poproszeni o przysługę i zgodziliśmy się ją spełnić, choć bez entuzjazmu. Potem do każdej z tych sytuacji mieliśmy dopisać nasze odczucia: co zyskaliśmy i co straciliśmy spełniając prośbę, oraz co by się stało, gdybyśmy jej nie spełnili.

Szukam w pamięci jakiegoś sensownego przykładu. Po chwili dochodzę do wniosku, że ostatnio mało mam takich sytuacji, kiedy daję się namówić na coś, co mi nie leży. Czyżbym robiła postępy w moich zachowaniach asertywnych? Wygląda na to, że tak. Przypominam sobie sytuacje z ulicy, z pracy, z domu kiedy po prostu powiedziałam "nie". Wszystko bez zbędnego "gimnastykowania się" - szukania wymówek, czy usprawiedliwiania w poczuciu winy.

Po dłuższym zastanowieniu, znalazłam trzy przykłady, które wypisałam na kartce. Oto jeden z nich:
Wczoraj wieczorem syn rzucił w przestrzeń, że jest głodny, czyli taka prośba o małe co nieco. Nie bardzo miałam ochotę wracać do kuchni, ale pomyślałam, że wypróbuję nowy przepis na grzanki. Taka byłaby korzyść z mojej zgody na prośbę syna. Do tej pory nie mieli ochoty na ten kuchenny eksperyment. Spełniając prośbę straciłam trochę czasu, który spędziłabym przed telewizorem (nie ma czego żałować ;-)). Gdybym, nie spełniła tej prośby, pewnie syn siedziałby głodny przed komputerem, albo poszedł i sam zrobił sobie coś do jedzenia.

Są więc plusy i minusy naszych decyzji i warto zdawać sobie z tego sprawę. Ciekawe, że jednocześnie możemy coś zyskać, a co innego stracić na skutek tej samej decyzji. Czasem to, co początkowo odbieramy jako stratę, może w rezultacie okazać się zyskiem. Hmm ...

środa, 4 maja 2011

Współuzależnienie - podjęcie terapii przez rodziców

Rozpoczęliśmy od przeczytania kilku fragmentów z książki o grupach wsparcia dla rodziców dzieci uzależnionych. Ale, czy to nasze zmęczenie, czy zmienna wiosenna aura i skoki ciśnienia sprawiły, że ciężko nam było przebrnąć przez zawiłości podręcznikowych formułek. Szybko więc zajęliśmy się tym, co przemawia do nas bardziej, to jest – sprawami z życia wziętymi.

Temat do dyskusji pojawił się spontanicznie i wyniknął z obserwacji zachowań rodziców, nie tylko tych, którzy przychodzą na grupę, ale głównie tych, którzy na grupę wsparcia nigdy nie trafili. Mianowicie, dlaczego rodzice wzbraniają się przed przyjściem do poradni i podjęciem terapii współuzależnienia? Co sprawia, że widzą problem tylko u dziecka, a nie przyjmują do wiadomości, że narkomania dotyka całej rodziny?

Próbowaliśmy znaleźć odpowiedź, ale właściwie to pytanie nie do nas, bo my przecież jesteśmy tymi wybranymi, jak powtarza Agnieszka. My już wygraliśmy los na loterii, kiedy pierwszy raz przyszliśmy do poradni. To nam starczyło odwagi, siły i chęci, żeby zacząć uczyć się pomagać sobie, a potem swoim dzieciom.