Dzisiaj znowu pełna sala i wszystkie miejsca "po zewnętrznej" zajęte. Można jeszcze usiąść wewnątrz kręgu, ale wtedy siedzi się plecami do niektórych i nie jest to specjalnie komfortowe. Z tym zajmowaniem miejsc, to jest ciekawa sprawa. Już kiedyś zauważyłam, że większość osób siada na "swoim miejscu". Zazwyczaj jest to miejsce, które przypadło nam zająć, kiedy po raz pierwszy przyszliśmy na grupę. Przyzwyczajamy się do różnych rzeczy. Czasem do takich, do których nie sposób się przyzwyczaić: do poniżania, do zastraszania, do ciągłego lęku o dziecko, do bezradności i całego tego piekła współuzależnienia. Wychodzenie z tego zaklętego kręgu, to przełamywanie utartych schematów, według których działaliśmy do tej pory. Dotychczas chroniliśmy swoje dziecko przed bolesnymi skutkami brania narkotyków. Nie chcieliśmy, aby cierpiało, ponosiło straty. Zdrowiejąc, uczymy się robić coś wbrew sobie. To nie jest łatwe, bo w nowej sytuacji nie czujemy się pewnie. Łatwiej powtarzać stare zachowania i tkwić w tym samym miejscu.
A może by tak przesiąść się i zobaczyć nową rzeczywistość?
Ja także mam "swoje miejsce" na grupie, ale pamiętam też, żeby patrzeć z innej perspektywy ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz