Cały czas pracujemy nad naszą asertywnością. Dzisiaj na początek krótka "kartkówka" zarządzona przez prowadzącego zajęcia edukacyjne. Na kartce mamy wypisać kilka sytuacji, w których zostaliśmy poproszeni o przysługę i zgodziliśmy się ją spełnić, choć bez entuzjazmu. Potem do każdej z tych sytuacji mieliśmy dopisać nasze odczucia: co zyskaliśmy i co straciliśmy spełniając prośbę, oraz co by się stało, gdybyśmy jej nie spełnili.
Szukam w pamięci jakiegoś sensownego przykładu. Po chwili dochodzę do wniosku, że ostatnio mało mam takich sytuacji, kiedy daję się namówić na coś, co mi nie leży. Czyżbym robiła postępy w moich zachowaniach asertywnych? Wygląda na to, że tak. Przypominam sobie sytuacje z ulicy, z pracy, z domu kiedy po prostu powiedziałam "nie". Wszystko bez zbędnego "gimnastykowania się" - szukania wymówek, czy usprawiedliwiania w poczuciu winy.
Po dłuższym zastanowieniu, znalazłam trzy przykłady, które wypisałam na kartce. Oto jeden z nich:
Wczoraj wieczorem syn rzucił w przestrzeń, że jest głodny, czyli taka prośba o małe co nieco. Nie bardzo miałam ochotę wracać do kuchni, ale pomyślałam, że wypróbuję nowy przepis na grzanki. Taka byłaby korzyść z mojej zgody na prośbę syna. Do tej pory nie mieli ochoty na ten kuchenny eksperyment. Spełniając prośbę straciłam trochę czasu, który spędziłabym przed telewizorem (nie ma czego żałować ;-)). Gdybym, nie spełniła tej prośby, pewnie syn siedziałby głodny przed komputerem, albo poszedł i sam zrobił sobie coś do jedzenia.
Są więc plusy i minusy naszych decyzji i warto zdawać sobie z tego sprawę. Ciekawe, że jednocześnie możemy coś zyskać, a co innego stracić na skutek tej samej decyzji. Czasem to, co początkowo odbieramy jako stratę, może w rezultacie okazać się zyskiem. Hmm ...
???
OdpowiedzUsuńhmmm.... nie tylko mamy do czynienia z współuzależnieniem ale także nadopiekuńczością, a co za tym idzie także ukazuje się system zaprzeczeń "gdybym, nie spełniła tej prośby, pewnie syn siedziałby głodny przed komputerem"
OdpowiedzUsuńAż żal, że inni to czytają...
Do Ciebie należy decyzja, czy warto czytać to, co napisałam. O innych się nie martw, oni też mają możliwość wyboru – czytać, czy nie czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
magoch