W sobotnie popołudnie, niezrażone padającym wcześniej deszczem, wyruszyłyśmy w trasę i po niespełna godzinie spacerowej jazdy, byłyśmy na miejscu. Impreza powoli się rozkręcała. Zasiedliśmy do stołów, na których, jak zwykle nie zabrakło smakowicie wyglądających owoców, sałatek, ciast i ciasteczek. Przy stole, najpopularniejszym tematem rozmów były oczywiście nasze dzieci. Choćbyśmy nawet nie zaczęli od sakramentalnego "co słychać u twojego syna?", czy "jak tam twoja córka?", to i tak, w którymś momencie pada takie pytanie.
Prawdziwa zabawa zaczęła się, kiedy na prośbę prowadzących, utworzyliśmy czteroosobowe zespoły i ruszyliśmy w zawody. Zabawy zręcznościowe, próby sił i sprawności naszych mięśni, a także naszych szarych komórek, wyzwoliły w nas dziecięcą wręcz radość. Dawno nie widziałam tak beztrosko bawiących się dorosłych. Tego potrzebujemy – oderwania się od naszej, zwykle niewesołej, codzienności.
Wszyscy uczestnicy zabawy otrzymali pamiątkowe dyplomy |