Ubieram się, żeby wyjść na grupę, a tu mój syn pyta: "Mamo, po co tam chodzisz?" Jeszcze nie założyłam płaszcza, ale buty już mam na nogach i tak na wpół ubrana do wyjścia, siadam przy stole w kuchni. Nie chcę stracić okazji do podyskutowania z synem.
"Chodzę tam, żeby pomóc sobie i innym". Widzę kpiący uśmiech na jego twarzy - nie łudź się, że jesteś w stanie zaradzić temu złu.
Chyba tylko na początku, kiedy zaczynałam terapię, wydawało mi się, że chodzę na grupę, żeby uratować moje dziecko. Teraz wiem, że nic by się nie zmieniło, gdyby on sam nie podjął decyzji o zerwaniu z narkotykami.
Nie przypisuję sobie żadnej zasługi w tym względzie, bo to jest zwycięstwo mojego syna. Jego i Tego, który był przy nim. Bo jak mówi mój syn - sam nie zrobiłby nic!
Na grupie wsparcia, kiedy zobaczyłam innych rodziców w podobnej sytuacji, na chwilę ucichło moje poczucie winy - mogłam złapać oddech. Poczułam jakbym przestała tonąć i zaczęłam ratować... siebie.
Nie pozwalałam już się krzywdzić, określiłam granice chroniące moje prawa, odcięłam się od odpowiedzialności za czyny mojego dziecka. Takie oddzielenie rodzica od chorego dziecka daje uzależnionemu szansę odczucia powagi sytuacji i może sprawić, że również ono zacznie ratować siebie.
"Chodzę tam, żeby pomóc sobie i innym". Widzę kpiący uśmiech na jego twarzy - nie łudź się, że jesteś w stanie zaradzić temu złu.
Chyba tylko na początku, kiedy zaczynałam terapię, wydawało mi się, że chodzę na grupę, żeby uratować moje dziecko. Teraz wiem, że nic by się nie zmieniło, gdyby on sam nie podjął decyzji o zerwaniu z narkotykami.
Nie przypisuję sobie żadnej zasługi w tym względzie, bo to jest zwycięstwo mojego syna. Jego i Tego, który był przy nim. Bo jak mówi mój syn - sam nie zrobiłby nic!
Na grupie wsparcia, kiedy zobaczyłam innych rodziców w podobnej sytuacji, na chwilę ucichło moje poczucie winy - mogłam złapać oddech. Poczułam jakbym przestała tonąć i zaczęłam ratować... siebie.
Nie pozwalałam już się krzywdzić, określiłam granice chroniące moje prawa, odcięłam się od odpowiedzialności za czyny mojego dziecka. Takie oddzielenie rodzica od chorego dziecka daje uzależnionemu szansę odczucia powagi sytuacji i może sprawić, że również ono zacznie ratować siebie.
Znam ten ból. Przeczytałam kilka postów. Jeszcze wejdę tu. Zapraszam do siebie http://kropla428.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńw jakim Twoj syn jest wieku? I od czego konkretnie byl uzalezniony? Sama zmagam sie z tym problemem jednak jeszcze nie dociera calkowicie to do mnie ze jestem uzalezniona....
OdpowiedzUsuńMój syn w tym roku skończy 22 lata. Zaczynał od marihuany, na końcu była amfetamina.
OdpowiedzUsuńCzy chciałabyś ze mną porozmawiać?
Moje GG: 4364873 albo email: magoch@gazeta.pl
Pozdrawiam,
magoch
jestem jak najbardziej za rozmowa moje gg 9505441...
OdpowiedzUsuń