"Pozbądź się niepotrzebnych myśli. Pozwól, by przyszło do ciebie przebaczenie."
Taki temat zaproponowała Agnieszka na dzisiejsze spotkanie grupy wsparcia.
Mówiliśmy o tym, jak radzimy sobie na co dzień, z galopadą myśli wieczornych, samooskarżaniem, raniącymi opiniami innych, poczuciem winy, rozdrapywaniem ran, chęcią wytłumaczenia przeszłości, albo zaplanowania przyszłości i temu podobnymi balastami umysłu i duszy.
Mnie również jest ciężko czasem, zapanować nad rozbieganymi myślami. Wtedy z pomocą przychodzi modlitwa - moja rozmowa z Bogiem.
Bóg mnie kocha
"Ukochałem cię odwieczną miłością"
/Księga Jeremiasza 31, 3/
Jestem bezpieczny
"I nikt nie może wyrwać [cię] z ręki mego Ojca"
/Ewangelia Św. Jana 10, 29/
Moje winy są odpuszczone
"Darował nam wszystkie występki"
/List do Kolosan 2, 13/
Bóg jest ze mną
"Nie opuszczę cię ani nie pozostawię"
/List do Hebrajczyków 13, 5/
środa, 19 stycznia 2011
środa, 12 stycznia 2011
Współuzależnienie - po co grupa wsparcia?
Ubieram się, żeby wyjść na grupę, a tu mój syn pyta: "Mamo, po co tam chodzisz?" Jeszcze nie założyłam płaszcza, ale buty już mam na nogach i tak na wpół ubrana do wyjścia, siadam przy stole w kuchni. Nie chcę stracić okazji do podyskutowania z synem.
"Chodzę tam, żeby pomóc sobie i innym". Widzę kpiący uśmiech na jego twarzy - nie łudź się, że jesteś w stanie zaradzić temu złu.
Chyba tylko na początku, kiedy zaczynałam terapię, wydawało mi się, że chodzę na grupę, żeby uratować moje dziecko. Teraz wiem, że nic by się nie zmieniło, gdyby on sam nie podjął decyzji o zerwaniu z narkotykami.
Nie przypisuję sobie żadnej zasługi w tym względzie, bo to jest zwycięstwo mojego syna. Jego i Tego, który był przy nim. Bo jak mówi mój syn - sam nie zrobiłby nic!
Na grupie wsparcia, kiedy zobaczyłam innych rodziców w podobnej sytuacji, na chwilę ucichło moje poczucie winy - mogłam złapać oddech. Poczułam jakbym przestała tonąć i zaczęłam ratować... siebie.
Nie pozwalałam już się krzywdzić, określiłam granice chroniące moje prawa, odcięłam się od odpowiedzialności za czyny mojego dziecka. Takie oddzielenie rodzica od chorego dziecka daje uzależnionemu szansę odczucia powagi sytuacji i może sprawić, że również ono zacznie ratować siebie.
"Chodzę tam, żeby pomóc sobie i innym". Widzę kpiący uśmiech na jego twarzy - nie łudź się, że jesteś w stanie zaradzić temu złu.
Chyba tylko na początku, kiedy zaczynałam terapię, wydawało mi się, że chodzę na grupę, żeby uratować moje dziecko. Teraz wiem, że nic by się nie zmieniło, gdyby on sam nie podjął decyzji o zerwaniu z narkotykami.
Nie przypisuję sobie żadnej zasługi w tym względzie, bo to jest zwycięstwo mojego syna. Jego i Tego, który był przy nim. Bo jak mówi mój syn - sam nie zrobiłby nic!
Na grupie wsparcia, kiedy zobaczyłam innych rodziców w podobnej sytuacji, na chwilę ucichło moje poczucie winy - mogłam złapać oddech. Poczułam jakbym przestała tonąć i zaczęłam ratować... siebie.
Nie pozwalałam już się krzywdzić, określiłam granice chroniące moje prawa, odcięłam się od odpowiedzialności za czyny mojego dziecka. Takie oddzielenie rodzica od chorego dziecka daje uzależnionemu szansę odczucia powagi sytuacji i może sprawić, że również ono zacznie ratować siebie.
środa, 5 stycznia 2011
Uzależnienie - zdrowienie
Około 20% uzależnionych ma szansę na trzeźwe życie.
Takie dane podają w literaturze (R. Karpiński).
Kiedy usłyszałam to kilka lat temu, byłam przerażona. Jakim cudem może udać się mojemu synowi dostać do tak wąskiego grona wybrańców? Dlaczego akurat moje dziecko miałoby być tak genialne, czy też mieć tyle szczęścia? Zaczęłam chodzić na spotkania, brałam udział w warsztatach, coraz więcej wiedziałam na temat narkomanii, ale wcale nie było mi lżej. Docierało do mnie, że wyjście z uzależnienia jest tak trudne, bo wymaga całkowitej "przebudowy" chorej osoby. Zmiany jej przyzwyczajeń, myślenia, zachowań, reakcji emocjonalnych. To ogromna, niezwykle trudna praca i pewnie dlatego tak niewielu się to udaje.
Wiele razy słyszę od syna, że jest już za późno, że tych błędów nie da się naprawić. Wtedy nie zgadzam się z nim. Według mnie, dopóki nie leżę 2 m pod ziemią, dopóty mogę próbować coś zmienić.
Dzisiaj Agnieszka dodała, że prawdopodobieństwo wyleczenia wzrasta wraz z wydłużeniem czasu bycia w terapii osoby uzależnionej i całej rodziny.
Kiedy dzieci leczą się w ośrodku, rodzice zdobywają wiedzę na temat uzależnień, uczą się nowych zachowań wobec dziecka. Dziecko po terapii wraca do nowego domu.
U nas też nie jest łatwo, ale cały czas staramy się iść do przodu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)