Rok temu o tej porze zaczęłam pisać tego bloga. Bądź co bądź, jest to jakiś jubileusz. Uczciłam go ... pójściem na grupę!
Agnieszka podała temat do rozważań, w sam raz na moją rocznicę. A mianowicie, mieliśmy sobie przypomnieć co czuliśmy na początku naszej "kariery" współuzależnionego, a jak to wygląda teraz?
Mówiliśmy o wstydzie.
U nas na początku tyle się działo, trzeba było podejmować konkretne kroki, że nie mogłam taić faktu uzależnienia mojego dziecka. Wiedzieli o tym ci, którzy mogli mi pomóc w tej sytuacji. Nie kryłam tego przed najbliższą rodziną, byłam w stałym kontakcie z dyrektor szkoły i wychowawczynią, z terapeutami z poradni i ośrodków, wiedział dzielnicowy, informowałam też Sąd Rodzinny. Sąsiedzi oczywiście też wiedzieli, bo nie zależało mi na tym, żeby ukryć, że w naszym domu dzieje się coś złego.
Nie mówiłam natomiast o naszym problemie osobom, które nie miały wiedzy na temat uzależnień i wiedziałam, że w niczym nam nie pomogą. Taką postawę przyjęłam, choć wiem, że inni nie mieli takich oporów. To jest sprawa indywidualna i każdy postępuje tak, jak sam uważa za słuszne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz