Na jednym biegunie RODZICE chcący kontrolować życie dzieci i za wszelką cenę uchronić je przed konsekwencjami ich własnych wyborów.
Na drugim biegunie DZIECI chcące realizować swoje życie według własnych pomysłów.
Ucieszyłam się, bo temat trochę zahacza o moje przemyślenia sprzed tygodnia, a dotyczące naszych postępów w "odcinaniu pępowiny".
U nas sytuacja wygląda tak, że syn wyprowadził się do dziadków. Moi Rodzice zgodzili się go przyjąć, kiedy ich o to poprosił. Przede wszystkim ma tam większą swobodę i nie czuje się kontrolowany. W domu każdy jego późniejszy powrót nie był mile widziany. Po prostu nam to przeszkadzało, bo oboje wstajemy rano do pracy i chcemy się wyspać. Nie wpływało to dobrze na nasze nowo odbudowane relacje z synem.
Teraz sytuacja przypomina trochę rozwiązanie zalecane przez terapeutów, kiedy to, po terapii, dziecko nie wraca do rodzinnego domu. Często neofici zaczynają nowe życie w miejscowości, w której się leczyli. Tam kończą naukę, podejmują pracę. Jeżeli ośrodek stwarza takie możliwości, na początku mogą zamieszkać w hostelu. Hostel to takie miejsce, które nie jest już ośrodkiem, ale obowiązują tam pewne zasady, które pomagają płynnie i bezpiecznie przejść z rzeczywistości ośrodkowej do świata bez ochronnego klosza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz