Przed samym wyjściem z domu na grupę, zaświtała mi myśl, na miarę kopernikańskiego przewrotu w astronomii: Nasz syn i jego choroba nie są już centrum wszechświata!
Przez ostatnie cztery lata, życie mojej rodziny przypominało dziwaczny układ planetarny, w którym wszystko kręciło się wokół jednej planety - naszego syna.
W takim razie, jak to powinno wyglądać teraz, co jest tym słońcem, któremu należna jest nasza największa uwaga i troska? Myślę, że jest to szczęście całej rodziny. Ale co to dokładnie znaczy? Zastanowię się później, bo teraz biegnę na grupę.
Może po drodze pomacham słynnemu Mikołajowi, będę go mijać na Starym Rynku, w końcu oboje jesteśmy z Torunia. On dokonał wielkiej rzeczy w astronomii, ja jestem na dobrej drodze, żeby powtórzyć taką rewolucję w moim życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz