środa, 21 sierpnia 2013

Narkomania - oszukiwanie samego siebie


Postanowiłam wstąpić na Jęczmienną 10, żeby wpłacić składkę członkowską i zdobyć aktualne adresy grup wparcia w innych miastach Polski, a przy okazji posiedzieć z rodzicami na grupie. Zwykle więcej słucham niż mówię, tym razem też tak było.
Chwilę po mnie przyszedł ojciec z synem, których pamiętam z pierwszych moich spotkań. Od tego czasu minęło 7 lat.
Na grupie było 10 osób, więc szybko przyszła kolej na nas spóźnialskich. Widać było, że chłopak ma ochotę coś powiedzieć. Kiedy prowadząca dzisiejsze spotkanie Bożena udzieliła mu głosu, powiedział, że oczekuje od nas pomocy, bo nie może porozumieć się z rodzicami. Zaczął opowiadać swoją historię. Na koniec ukrył twarz w dłoniach i ze zdziwieniem stwierdził:
- Zabrzmiało to tak, jakbym był uzależniony!
Był zaskoczony, bo przyszedł tu po nasze przyzwolenie na luzackie życie wspierane przez rodziców, z popijaniem piwa i popalaniem od czasu do czasu marihuany, a usłyszał prawdę od samego siebie.
- Jutro wybieramy dla ciebie ośrodek – powiedziała Bożena.
- Nie ma takiej opcji – brzmiała odpowiedź.

Zastanawiam się, ile czasu jeszcze upłynie, jakie straty będzie musiał ponieść, zanim zdobędzie się na najprostsze rozwiązanie, jakim jest zaangażowanie się w terapię. Jego Rodzice już dojrzeli do tego, żeby mu pomóc w podjęciu tej decyzji, czyli po prostu odetną się z wszelką pomocą, zanim on nie zdecyduje się na pójście do ośrodka.
Kiedy rozstawaliśmy się, na dworze było już ciemno. Życzyłam mu mądrych wyborów.