środa, 25 stycznia 2012

Współuzależnienie - kryzysy

Dzisiaj na grupie są dwie mamy, które przychodzą tu od niedawna. Widać, że trudno im pogodzić się z myślą o umieszczeniu dziecka w ośrodku. Nie miały jeszcze okazji doświadczyć na „własnej skórze” najbardziej destrukcyjnych skutków zażywania narkotyków przez dziecko. To jest: oszustw, kradzieży, agresji słownej i fizycznej. Ktoś może powiedzieć: „Na szczęście”, ale kto inny powie: „Na nieszczęście...” i doda „...dla dziecka”. Nieszczęściem jest tu, postępujący niezauważalnie dla rodziców, proces coraz głębszego wchodzenia dziecka w uzależnienie. Jaskrawe zmiany w zachowaniu dziecka pojawiają się dopiero, kiedy rodzice zaczynają stawiać granice. Stawianie takich granic wywołuje głębokie kryzysy, które już nie pozostawiają wątpliwości, że dziecko powinno trafić do ośrodka. Wystarczyłoby, aby te wahające się mamy przestały dawać pieniądze, zlikwidowały dostęp do Internetu, czy komputera, zaczęły wymagać punktualności w powrotach dziecka do domu, wywiązywania się z codziennych obowiązków, a wnet przekonałyby się na co stać ich dziecko. Zobaczyłyby na własne oczy, jakie zmiany w osobowości dziecka powoduje zażywanie narkotyków.

środa, 18 stycznia 2012

Koncert

Dzisiaj nie idę na grupę, bo wybieram się z koleżanką na koncert do OdNowy. Zagra tam i zaśpiewa dwunastoletnia dziewczynka – Majka Babyszka. Taka młoda osoba, a już koncertuje i to wykonując wymagającą nieprzeciętnych umiejętności muzykę jazzową.

Sympatyczny koncert, a Majka to bardzo miła, młoda osoba.

środa, 11 stycznia 2012

Współuzależnienie - przełamywanie schematów

Dzisiaj znowu pełna sala i wszystkie miejsca "po zewnętrznej" zajęte. Można jeszcze usiąść wewnątrz kręgu, ale wtedy siedzi się plecami do niektórych i nie jest to specjalnie komfortowe. Z tym zajmowaniem miejsc, to jest ciekawa sprawa. Już kiedyś zauważyłam, że większość osób siada na "swoim miejscu". Zazwyczaj jest to miejsce, które przypadło nam zająć, kiedy po raz pierwszy przyszliśmy na grupę. Przyzwyczajamy się do różnych rzeczy. Czasem do takich, do których nie sposób się przyzwyczaić: do poniżania, do zastraszania, do ciągłego lęku o dziecko, do bezradności i całego tego piekła współuzależnienia. Wychodzenie z tego zaklętego kręgu, to przełamywanie utartych schematów, według których działaliśmy do tej pory. Dotychczas chroniliśmy swoje dziecko przed bolesnymi skutkami brania narkotyków. Nie chcieliśmy, aby cierpiało, ponosiło straty. Zdrowiejąc, uczymy się robić coś wbrew sobie. To nie jest łatwe, bo w nowej sytuacji nie czujemy się pewnie. Łatwiej powtarzać stare zachowania i tkwić w tym samym miejscu.

A może by tak przesiąść się i zobaczyć nową rzeczywistość?

Ja także mam "swoje miejsce" na grupie, ale pamiętam też, żeby patrzeć z innej perspektywy ;-)

środa, 4 stycznia 2012

Bez Agnieszki

Dzisiaj mija sześć miesięcy bez Agnieszki...

Wspominam nasz ostatni, wspólny piknik na Barbarce, zaledwie jeden dzień przed niespodziewanym odejściem Agnieszki. Zanim się rozeszliśmy, kiedy żegnałam się z Agnieszką, usłyszałam znajome: "Pamiętaj Małgosiu - jesteś najważniejsza!"
Każdy z nas rodziców w miejsce imienia Małgosia może wstawić swoje własne imię, bo dla Agnieszki my wszyscy byliśmy najważniejsi. Zawsze współodczuwała z rodzicami ich ból, cierpienie, zagubienie. Zawsze była po naszej stronie. Chciała pomagać właśnie nam, rodzicom i robiła to niezwykle skutecznie.

Od pierwszego spotkania na grupie wsparcia dla rodziców, zaufałam Im obojgu – Agnieszce i Henrykowi. Henryk często powtarza, że ratując swoje dziecko, nie możemy kierować się uczuciami. Zamroziłam więc swoje serce, rozum chyba też poszedł w odstawkę i działając jak automat, próbowałam wprowadzać w życie trudne, niezrozumiałe wtedy dla mnie metody motywowania syna do leczenia.
Okazuje się, że nie tylko dla mnie te metody były niezrozumiałe. Nawet policjanci, którzy z racji wykonywanego zawodu powinni orientować się w tej problematyce, próbowali nas zniechęcić do działania. Ale my z mężem mieliśmy na to jedną odpowiedź: Chodzimy na spotkania grupy wsparcia w Poradni "Powrót z U" przy ul. Strumykowej 4 i tam uczymy się, że właśnie w ten sposób ratujemy swoje dziecko.

Agnieszko, dziękuję Ci za życie mojego syna i szczęście naszej rodziny.