środa, 25 sierpnia 2010

Dwubiegunowość interesów RODZICE - DZIECI

Na jednym biegunie RODZICE chcący kontrolować życie dzieci i za wszelką cenę uchronić je przed konsekwencjami ich własnych wyborów.
Na drugim biegunie DZIECI chcące realizować swoje życie według własnych pomysłów.

Ucieszyłam się, bo temat trochę zahacza o moje przemyślenia sprzed tygodnia, a dotyczące naszych postępów w "odcinaniu pępowiny".
U nas sytuacja wygląda tak, że syn wyprowadził się do dziadków. Moi Rodzice zgodzili się go przyjąć, kiedy ich o to poprosił. Przede wszystkim ma tam większą swobodę i nie czuje się kontrolowany. W domu każdy jego późniejszy powrót nie był mile widziany. Po prostu nam to przeszkadzało, bo oboje wstajemy rano do pracy i chcemy się wyspać. Nie wpływało to dobrze na nasze nowo odbudowane relacje z synem.
Teraz sytuacja przypomina trochę rozwiązanie zalecane przez terapeutów, kiedy to, po terapii, dziecko nie wraca do rodzinnego domu. Często neofici zaczynają nowe życie w miejscowości, w której się leczyli. Tam kończą naukę, podejmują pracę. Jeżeli ośrodek stwarza takie możliwości, na początku mogą zamieszkać w hostelu. Hostel to takie miejsce, które nie jest już ośrodkiem, ale obowiązują tam pewne zasady, które pomagają płynnie i bezpiecznie przejść z rzeczywistości ośrodkowej do świata bez ochronnego klosza.

środa, 18 sierpnia 2010

Zmieniać się - terapia współuzależnienia



Przez trzy tygodnie nie napisałam nic nowego na blogu, ale w końcu są wakacje, wyjazdy i zmiany, zmiany, zmiany...


W czasie długich, bieszczadzkich wędrówek, mogłam porozmawiać z samą sobą i dowiedzieć się od siebie ciekawych rzeczy:

Po schodach korzeni
Po schodach kamieni
Po mozaice liści
Poznaję, że nie ma drugiej takiej samej chwili


Możemy przechodzić tą samą drogą dwa razy, ale ani my, ani droga, nigdy już nie będziemy tacy sami.

Na grupę dotarłam jak zwykle trochę spóźniona. W sali, na stoliku, wśród innych materiałów edukacyjnych, leżała karteczka:

"Współuzależnioną jest osoba, która pozwala na to, by zachowanie innej osoby oddziaływało na nią ujemnie i która obsesyjnie stara się kontrolować zachowanie oddziałującej na nią w ten sposób osoby."

Tekst postanowiłam potraktować, jako swoisty rachunek sumienia. Skoro chodzę już tak długo na spotkania, to czy coś w tym czasie ze sobą zrobiłam? Czy się zmieniłam?
Co do pierwszej części definicji osoby współuzależnionej myślę, że nauczyłam się stawiać granice, które jasno określają na co się nie godzę, szanuję siebie i oczekuję tego od moich dzieci.

Trochę gorzej widzę moje postępy w kwestii "odcięcia pępowiny".
Syn, co prawda, nie mieszka z nami, ale był to jego pomysł, który na początku nie bardzo mi się podobał. Pewnie odezwała się we mnie niezdrowa chęć kontrolowania życia mojego, dorosłego już przecież, dziecka. Teraz jednak dostrzegam pozytywy takiego rozwiązania i cieszę się, że zaufałam mądrości mojego zdrowiejącego syna.